Pamięć o tobie zawsze jak amulet noszę.
Pod twoją nieobecność biorę długie lekcje czasu.
Chciałbym być blisko jak powietrze na twoje zawołanie.
Ze smutkiem sobie poradzę, radością nie mam się z kim podzielić.
Twoje słońce mi bardziej potrzebne niż moje.
Jan Zych
Ostatnie dwa wersy, według mnie, nie do końca udane... Ale to nic, jeśli porównać literaturę do życia, to przecież w życiu też są usterki, gorsze momenty, partactwo. Być może brzmi to jak gówniarska krytyka, ale po prostu mam żal o niedokończoną arcydzielność.
OdpowiedzUsuńMnie się ten wiersz podoba od początku do końca. Ostatnie wers jest wprawdzie niepoprawny... hm... powiedzmy, że "duchowo" - ale ja na to gwiżdżę! Bo Zych jest szczery prawdziwy i ja czuję tak samo jak On. Jemu wierzę.
UsuńNatomiast szczerze i serdecznie nie cierpię wszelkich gadek obrzydliwych, komercyjno-oportunistycznych sekciarzy takich jak Coelho, de Mello, Osho itp, na myśl o których nie tylko mi się scyzoryk w kieszeni otwiera, ale siekiery i tomahawki same wpadają w ręce! Uwierz mi, Mateuszu, nie mam morderczych skłonności, ale każdego z nich, a szczególnie z ich namolnych propagatorów gotowa jestem z zimną krwią zabić - jeśli którykolwiek z nich odważyłby się choć zerknąć w moją stronę. Bo gdyby się odezwał - to już by nie żył. PRZYSIĘGAM!
Zabiłabym jak ...wesz. A potem spokojnie odsiedziała swoje bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Dożywocie z czystą satysfakcją i rozkosznym uczuciem zemsty:]