Gerontion
Młodości nie masz ty ani starości,
To jakby tylko w drzemce poobiedniej
Śniły się one tobie.
Szekspir: Miarka za miarkę
Oto ja, stary człowiek w miesiącu posuchy
Słucham jak czyta mi chłopiec i czekam na deszcz.
Ja nie broniłem palących wąwozów
Ani do bitwy szedłem w ciepły deszcz,
Ni, po kolana w słonym bagnie, z kordelasem,
Cięty przez muchy, nie walczyłem.
Moim domem jest rozpadający się dom.
W kącie okna przykucnął Żyd-właściciel
Spłodzony w jakimś barze obskurnym Antwerpii,
Owrzodziały w Brukseli, podłatany, złuszczony w Londynie.
Koza kaszle nocami na polu nad głową.
Kamienie, perz, porosty, rdza i ekskrementy.
Kobieta prowadzi kuchnię, przyrządza herbatę,
Kicha wieczorem, przepychając zatkany zlew.
Jestem stary człowiek,
Tępa głowa u wietrznych przestrzeni.
Każdy znak jest cudowny. „Chcemy widzieć znak!”
Słowo, co wewnątrz słowa, niezdolne wyrzec słowa,
Spowinięte w ciemność. Na ponowie roku
Przyszedł tygrys Chrystus
W zdeprawowanym maju – dereń, kasztan, buczyna –
Aby jedli i dzielili, aby pili
Odzywając się szeptem: i Mister Silvero
Z pieszczotliwymi rękami, w Limoges,
Który całą noc chodził po pokoju obok;
I Hakagawa, ugrzeczniony, pod obrazami Tycjana;
I Madame de Tornquist, przesuwająca świece
W ciemnym pokoju; Fräulein von Kulp,
Która odwróciła się, z ręką na drzwiach. Puste czółenka
Tkają wiatr. Tu nie ma duchów.
Stary człowiek w domu z przeciągami
Pod wietrznym pagórkiem.
Po takiej wiedzy, jakie przebaczenie? Myśl o tym,
Że historia ma wiele skrytych przejść, wiele tajemnych
Korytarzy i progów, że nas oszukuje
Szeptem ambicji, uwodzi próżnością. Myśl o tym,
Że daje, kiedy już się nie zwraca uwagi,
A co daje, daje w tak wielkim zamęcie,
Że zgłodniałych dręczy ten dar. Daje za późno,
To, w co już nie wierzymy czy jeszcze wierzymy
Wspominając pasję minioną. Daje za wcześnie
Bezsilnym rękom, co im niepotrzebne,
|
Frederik Hart - Gerontion - 1978 |
Aż do chwili, kiedy z odmowy rośnie strach. Więc pomyśl,
Ni strach, ani odwaga nie zbawią nas. Potworne winy
Są dziećmi naszego heroizmu. Cnoty
Są na nas wymuszone przez haniebne zbrodnie.
Drzewo gniewu otrząsnąć, stamtąd są te łzy.
W Nowy Rok skacze tygrys. Nas pożera. Zrozum,
Nie wyciągnęliśmy wniosku, cóż, że ja
Drętwieję w wynajętym domu. Zrozum wreszcie,
To nie jest z mojej strony bezcelowy popis.
Nie dopatruj się tu żadnej sprawki
Zacofanych diabłów.
Chciałbym być z tobą szczery co do tego.
Piękno straciłem w grozie, grozę w dociekaniu.
Znikła moja namiętność; czemuż bym jej strzegł,
Jeśli to, co nasze, musi być skażone?
Straciłem wzrok i dotyk, słuch, smak, powonienie.
Jakże mi więc ich użyć do zbliżenia z tobą?
Także i tysiąc innych malutkich rozważań
Zysk przedłużyć chcą swego zimnego delirium,
Drażnią błonę śluzową, która już wyziębła,
Palącymi sosami i mnożą aspekty
W dzikich gąszczach luster. A co zrobi pająk?
Czy przerwie swoją pracę, czy wołek zbożowy
Będzie zwlekać? De Bailhache, pani Cammel, Fresca,
Wyrzuceni za tory zmarłej Niedźwiedzicy
Miazgą atomów. Mewa mknie pod wiatr
Nad wietrzne cieśniny Belle Isle czy steruje
Na Horn, z bielą piór w śniegu, swoich wzywa Golfsztrom,
A tutaj starca pchają stałe wiatry
W jego senny kąt.
Lokatorzy domu,
Myśli suchego mózgu w czas posuchy.
T. S. Eliot
przełożył Czesław Miłosz