Rimbaud i Verlaine, dwaj cenni poeci,
Geniusz w nich obu (czym jest geniusz?), grają
W szachy oparci o stolik w gospodzie.
A kwiat kasztanów prószy w jasne piwo,
Spada na włosy, na laufra i wieżę.
Verlaine i Rimbaud - scena z filmu "Całkowite zaćmienie" Agnieszki Holland |
Cirrus na niebie, kwiczenie muzyki
Z obitych skórą odrzwi St. Sulpice.
Między ruchami kłócą się o spondej,
Anakoluton, jamb i samogłoskę,
O Bogo-pawia i anioły-pawie,
I jego służbę, pawie lśniących gwiazd.
O losie, Plato jak go lubił, mówią,
Jak mu Sofokles dawał gniew i podziw,
Jak nim się bawił, kochając, Sokrates.
Verlaine postawił figurę na liściu,
Zamyka oczy, oczy nieuczciwe,
Powiada: „Jedno jest ważne, Rimbaud,
Weźmy retorykę i skręćmy jej kark!”
Rimbaud rozważa, przesuwa królową
I wycofuje się sam do Timbuktu.
I Verlaine umarł - czerń, liliowość na nic.
I Rimbaud umarł, w Marsylii, z wizjami.
Nogę odcięto, jak raz przedtem serce.
To wszystko kiedyś opowiedział lokaj,
którego cnotą jest spóźnienie w czasie.
Opiszmy wieczór tak tylko jak jest,
Gwiazdy na niebie tak tylko jak są.
Verlaine i Szekspir, niech gdzie leżą, gniją.
Pamięć Rimbauda jest sprawą niczyją.
Ład mieszka w rzeczach i logika w mroku,
Układ w atomie i w iskrze, i w oku,
Czas w sercu, w głowie kolejność codzienna -
Zgniotła Rimbauda, zbłaźniła Verlaine’a.
A wtedy boskość weźmiemy za gardło,
Zdusimy ją, a z nią retorykę.
Conrad Aiken
przełożył Czesław Miłosz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz