Pamięci Józefa Czechowicza
Czoło z nad książki wznosisz, witając natchnienie;
zawiłych rytmów łamiąc odwieczne prawidła,
z martwej litery wiotkie prowadzisz marzenie,
jak ptasznik, kolorowe chwytasz ptaki w sidła.
Przez ciebie mówią drzewa, obłoki, kamienie,
twoje pióro, jak pędzel kreśli malowidła,
jak ptaki, usypiając, głowy tulą w skrzydła,
jedno za drugim — słowa się kładą uczenie.
O dłoń wąską oparłszy marmurowe czoło
spoglądasz na przyjaciół, co zasiedli w koło,
płonie oliwna lampa i amor pyzaty
z idącą nocą wita się, z kochanką.
I niby pożar gasi tiulową firanką
w wysokim, wąskim oknie zachodu szkarłaty.
Paweł Hertz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz