Marcin Kołpanowicz - Brama piekieł |
Pieklisko miasta okna rozbiły
w małe, światłami ssące piekiełka.
Rude diabliska – automobile
stawały dęba w wybuchach zgiełku.
A tam pod szyldem, gdzie śledzie z Kerczu –
swych okularów szukało dziadzisko
płacząc, gdy w trąbie powietrznej zmierzchu
tramwaj z rozbiegu źrenicą cisnął.
W dziurach drapaczy, gdzie płonęła ruda
- pociągów stal zawali je w końcu -
krzyknął samolot i prosto tam upadł,
gdzie wypłynęło oko zranionemu słońcu.
I wtedy – zmiąwszy kołdry latarni –
noc się wykochała, pijana, w lubieży,
a za słońcami ulic kuśtykał gdzieś niezdarnie
nikomu niepotrzebny i sflaczały księżyc.
Włodzimierz Majakowski
przełożył Seweryn Pollak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz