O świcie
O świcie bezgędziebnych mgieł głuche opary,
Jak błędne, wpółomdlałe dusz zwątpiałych mary,
Rosną w kształt kłamny cieniem, co chwiejnie wybłyska
Nad rośne, senne błonie, nad ludzkie siedliska,
I spowija je mętem jako łachman szary.
O, marzeń aromaty! O, łzy tkliwej wiary!
Próżno dziś w duszy tumie, czuć wystygłe żary
Roztlić w płomię, gdy zwątpień głaz serce uciska
O świcie.
Na szybach przejrzyścieją rozświtu bezmiary,
Goryczą spełnień czerwią rozkoszy puchary.
Za-żywot — ideałów to cicha kołyska,
Czy odmęt nędz i krwawe, wieczyste igrzyska,
W których wirze otchłannym konają ofiary
O świcie.
Zenon Przesmycki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz