Dłonie nucą, chcą być szumem —
cienie czeszą uśpioną wodę, tam wiatr
obłoki kobiet wnosi w błękitnawą łunę.
Jestem roślinnych ust najcichszy kwiat,
Witold Pruszkowski "Wiosna", 1887 |
Łąka paruje wonią w oddech rosy,
zawiewa welonami seledynu i białych brzóz.
Nie odchylę dalej w topiel zieleni nóg bosych.
W siwym zawoju dymu mózg i oczy,
że z zachwytu w ramionach żal —
róże słów chyba w zaświat noc potoczy.
Kogo czekać — i po co? — białych panien i ryb
jest pełna dal.
Tak dawno urzekł mnie zmierzch
nucący za wsią w cicho usypiającym stawie.
W miękkim zwierciadle odtąd rosłem jak dzwon fal.
Mknęły chmury poprute cieniem, obłoki wierzb
i srebrne oczy żabie.
Takie lekkie jest wszystko.
Gdzie drzewa, cienie drzew na wodzie. Dymi z nich
mleko i fiołków śpiewający sen.
Nie wycieram oczu, choć gubią się jak samotny śpiew.
Jest mi tak, jakbym opierał usta o najcichszą mgłę —
zatonąć na wieki w wieczornym błękitnym słowie.
To ja, znów ośmioletni chłopczyk,
pod płotem czekam cudu.
Wciąż kocham, jak dawniej, uwitą ze srebrnych smyczków ciszę
Idziesz już, matko, ku mnie
otulić mi dłońmi oczy, co noc wyglądanym puchem.
Śpiewu kwiatów nie słyszę,
w warkoczach zaśniętych drzew muzyka skrzydeł
w zaświatowej, modrej łunie.
Chcę się unieść ku tobie, tęsknoto moich lat.
Mamo, tu jestem, nucę —
obłoki mnie niosą białe i wiatr,
dłonie są szumem.
Na włosy twoje ich nie rzucę —
szklanego snu, kwiatów i panien sad.
Stanisław Piętak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz