John Collier - Kapłanka delficka - 1891 |
I
Tu pozłacane legły mamuty,
Tam rosa srebrna, cicha.
Morze wzdychało do miłości,
Wiatr także do niej wzdychał.
Wzdychała przy Oisinie w trawie
Najam do pieszczot skora,
I wzdychał w tym miłosnym chórze
Wysmukły Pitagoras.
I Plotyn przyszedł, spojrzał w krąg,
Na piersi sól mu błyszczy,
Ziewnął, przeciągnął się i legł,
Wzdychając tak, jak wszyscy.
II
Te Niewiniątka na grzbietach delfinów
Płetwami podtrzymywane,
Na śmierć powtórną czekając, płyną,
Otwarte znów ich rany.
Śmieje się ekstatycznie morze
I wzorem przodków w tańcu kłębi,
Słysząc w ich krzyku dziwną słodycz.
Delfiny zaś znikają w głębi,
Aż tam w zatoce pośród skał,
Gdzie chór miłosny brodzi, nucąc,
Gotowy oddać święty laur,
Wreszcie swój ciężar zrzucą.
III
Szczupły chłopak z nimfy szatki zwleka:
To Peleusz wpatrzony w Tetydę.
Jej członki delikatne jak powieka.
Miłość go oślepia bezwstydem.
A brzuch Tetydy słucha;
Nagle z pieczary Pana
Nieznośna muzyka bucha,
Spływa po górskich ścianach.
Oto wstrętny łeb kozła, ramię,
Barki bestii, brzuch, zad - na zmianę
Błyska jak ryba. Nimfy z satyrami
Spółkują w pianie.
William Butler Yeats
tłum. Ludmiła Marjańska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz