O.T. - Friederike Mayröcker

o.T.

liliowe łzy przy skośnym oknie
spływają policzkami i szkłem, policzkami ustawicznie, turlając się nieco
już z uniesioną słuchawką, język wargi i głos ustawiając by ci wyszeptać już tego
ranka ponownie odłożyłam, nie - twój głos w mojej
głowie, ze wszystkich ran och broczy krew, i tak dalej, sam
człowiek bierze się na ramię, by stać się własnym worem
lub ziębą wyfruwającą furczącą ku górze, bramą zarosłą bukietem Tymianku lub
spienionymi falami Bachowej KANTATY ponieważ Wyspa małej pogody ducha odbita w błysku jabłka, ucieleśnieniem głosu dostałeś się do palmowej czaszy, malwy i dziennego księżyca, kontrspółkowanie, i prawie już nie myślę zdaniami, zalana szaleńczą nieskończenie wirującą czupryną pierzastych palm róż i ogłuszenia, macham chusteczką białą chusteczką, z koniczyną przy gardle

Friederike Mayröcker
przekład Michał Szalonek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz