Ciemne ścieżki
I
Księżyc winien był wstać, i wieczór, i jesień, i co?
Znowu się przez cienie idzie nieświadomie.
Zamknij mi oczy, nocy, i wy, liście drzew.
Powoli gasną głosy, tylko człapią konie.
Powracać tak w ciemności do tych samych miejsc
I szukać po omacku dawnych szmernych źródeł,
I czuć że to na próżno? Mnóstwo zeschłych dni,
Jak liście z drzew opadłe szeleści u stopy.
...O, wyrwać się raz jeszcze spośród jesiennych drzew,
Otworzyć tak szeroko — jak pola — źrenice
I być na nowo silnym jak wilgotny pień
I czyste pić powietrze i światło i wodę...
Nie trzeba, nie, nie trzeba. Nie pomoże krzyk.
Jesień cicha i ciemna i mocna i trwała.
Gałązka się na wietrze dźwięcznie rozłamała.
I wieczór. Las już śpi. I księżyc miał wstać.
II
Nie trzeba się odwracać, nawet kiedy głowa
Mimo woli w zieleni tych okolic tonie
I śledzi bieg ostatnich ptaków na kopule
I patrzy na ślad lotu na krysztale stawu...
Nie trzeba się odwracać: jaskółki odlecą,
By wrócić kiedyś znowu do przyszłych pokoleń.
I druty takie gęste pomiędzy słupami
To nie nuty jaskółek, to mapy odlotu...
Za stawem pociąg przeszedł, zahuczał... i nie ma.
Cegielni komin sterczy suchy i czerwony.
Coraz ciemniej i nocy nie trzeba już szukać…
Sam siebie cień owija. Nikt nie idzie z tobą.
A ty, który iść miałeś zawsze, zawstydzony,
Odchodzisz w inne czasy. Tak trzeba. Ach, Boże,
Nie wiedziałem, że z wszystkich najcięższa ta sprawa:
Iść naprzód w zamyśleniu, nie odwracać głowy.
III
A może jednak ten szuwar nadbrzeżny,
Co najmłodszym szelestem tak do mnie szeleszcze,
Powróci mi ten uśmiech zatarty na wietrze
W puszystych kiściach tonący i trzcinach?
Lecz zanim pomyślałem o szelestach szczęścia,
Zimorodek się spłoszył wśród krzewów. Odchodzę.
Czapla na łące stoi, mgłami przepasana.
Kochałem cię. A może sam siebie tak łudzę?
Nie. Od mojej miłości gdzieś jest miłość większa.
Jest jeszcze jakieś słowo, którego ja nie znam.
Noc jesienna jest szara, szara i bezdomna.
Powiedz mi! Jednym kwiatem rzuć, Boże, w mą stronę!
Jarosław Iwaszkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz