Linda Bergkvist |
Oto idę niby struś-dziwo,
strof i rymów piórami się mienię.
Głupi, głowę próżno ukrywam
w dźwięczne wbiwszy ją upierzenie.
Nie twój jestem, śniegowy koszmarze.
Głębiej,
duszo, w pióra się spowij!
I ojczyzna się inną okaże -
wypalone
dni południowe.
Wyspa skwaru.
W palmowej donicy.
"Precz mi z drogi!"
Fantazję łamią.
I do innej
oazy-krynicy
znaczę ślady minut piaskami.
"Gryzie?" -
jedni
z lękiem pytają.
Inni z niskim pochlebstwem gną się.
"Mamo,
mamusiu,
czy on znosi jaja?"
"Nie wiem, dziecko,
może i znosi."
Piętra rżą.
Gapią się oknami.
Jak woda bije chłodów fala.
Ja, obmacany dymami i palcami,
przez lata się przewalam.
No cóż, zwal mnie obmierzłym chwytem.
Brzytwą wiatru ogol mi pióra.
Niech sczeznę,
dziwo niesamowite,
w rozpasanych grudni wichurach.
Włodzimierz Majakowski
przełożył Seweryn Pollak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz