Uczeń poskarżył się Kengowi:
"Oczy wszystkich ludzi wyglądają podobnie;
nie dostrzegam między nimi różnicy.
A przecież niektórzy ludzie są ociemniali;
ich oczy nie widzą.
Uszy wszystkich ludzi wyglądają podobnie;
nie dostrzegam między nimi różnicy;
a przecież niektórzy są głusi;
ich uszy nie słyszą.
Umysły wszystkich ludzi mają tę samą naturę;
nie znajduję między nimi różnicy.
A jednak szaleniec nie może zastąpić
własnego umysłu cudzym.
Ja sam z pozoru nie odbiegam od innych uczniów.
Chuang Tzu |
oni rozumieją twoje nauki i wcielają je w życie,
a ja nie.
Każesz mi być spokojnym i cichym,
żyć w skupieniu,
nie pozwalać myślom błądzić.
Ale choć staram się jak mogę,
Tao jest tylko słowem w moim uchu.
Nie porusza głębiej ukrytych strun".
Keng San odparł: "Nic więcej nie mam
do powiedzenia.
Bantamki nie wysiadują gęsich jaj,
choć kury z Lu potrafią to robić.
Różni je nie tyle natura, co postura.
Jestem za mały,
żeby cię przeobrazić.
Może wybrałbyś się na południe,
do Lao Tzu?"
Uczeń wziął z sobą trochę żywności
i ruszył w drogę. Wędrował samotnie
przez siedem dni i siedem nocy
aż dotarł do siedziby Lao Tzu.
Ten spytał go: "Przychodzisz od Kenga?"
"Tak" - odparł młodzieniec.
"A kim są ci wszyscy ludzie, których
z sobą przyprowadziłeś?"
Uczeń rozejrzał się dokoła.
Żywej duszy! Wpadł w popłoch.
Lao ciągnął: "Nie rozumiesz?"
Uczeń zwiesił głowę. Co za wstyd!
"Niestety - westchnął - zapomniałem odpowiedzi".
(Jeszcze gorszy wstyd!) "Zapomniałem także
pytania".
Lao rzekł: "Z czym przychodzisz?"
Uczeń: "Gdy czegoś nie wiem, ludzie
mają mnie za głupca.
Gdy wiem, wiedza wpędza mnie w tarapaty.
Kiedy nie postępuję dobrze, ranię innych.
Kiedy postępuję dobrze, ranię siebie.
Jeśli nie wywiązuję się z obowiązków, uchodzę za niesolidnego,
ale jeśli się wywiązuję, nic z tego nie mam.
Jak mogę się uwolnić od tych sprzeczności?
O to właśnie przyszedłem cię spytać, Mistrzu".
Lao Tzu odrzekł:
"Przed chwilą spojrzałem ci w oczy.
Zobaczyłem, że jesteś osaczony
przez sprzeczności. Twoje słowa
to potwierdzają.
Boisz się śmiertelnie,
jak dziecko, które straciło ojca i matkę.
Próbujesz zmierzyć kijem głębię oceanu.
Zgubiłeś się i teraz
chcesz powrócić do siebie prawdziwego.
Nie znajdujesz nic
prócz nieczytelnych drogowskazów,
skierowanych w przeciwne strony.
Szkoda mi cię, chłopcze".
Uczeń poprosił, aby wpuszczono go za bramę.
Potem zamknął się w celi i tam medytował.
Starał się pielęgnować cechy,
które uważał za pożądane
i wyplenić te, których nie lubił.
I tak przez dziesięć dni!
Zgroza!
"Wszystko do niczego!" - orzekł Lao.
"Oplata cię sznur
zawiązany na supły. Musisz się oswobodzić!
Jeśli twoje utrapienia są na zewnątrz,
nie próbuj
ich wyłapywać po jednym i odrzucać.
To nic nie da! Naucz się
nimi nie przejmować.
Jeśli są w środku,
nie wytępisz ich na raty;
ale możesz nie dopuścić
ich do głosu.
Jeśli są i w środku, i na zewnątrz,
nie próbuj trzymać się Tao,
po prostu ufaj, że Tao
samo cię podtrzyma!"
Uczeń jęknął:
"Kiedy ktoś zapada na zdrowiu,
a inni przychodzą go odwiedzić,
to jeśli ten cierpiący może przynajmniej powiedzieć,
co mu dolega,
wtedy choroba nie jest taka straszna.
Ale ja, w moim poszukiwaniu Tao,
jestem jak chory przyjmujący leki,
po których jest mu dziesięć razy gorzej.
Ukaż mi po prostu podstawy;
nic więcej nie potrzebuję".
Lao Tzu spytał:
"Czy potrafisz wziąć Jedność w objęcia
i jej nie wypuścić?
Czy umiesz przepowiadać dobre i złe rzeczy
bez pomocy żółwiej skorupy
i łodyżek krwawnika?
Czy umiesz odpoczywać tam, gdzie jest wytchnienie?
Czy wiesz, kiedy przestać?
Czy umiesz robić swoje bez obaw, że inni
radzą sobie lepiej?
Czy umiesz stać na własnych nogach?
Czy umiesz się schylać?
Czy potrafisz być jak małe dziecko,
które bez przerwy wrzeszczy
i nie boli go gardło,
albo cały dzień trzyma zaciśniętą pięść
i nie boli go ręka,
albo patrzy na coś godzinami
i nie bolą go oczy?
Chcesz podstaw?
Są w tym dziecku.
Wolne od troski, nieświadome siebie,
działa ono bez namysłu.
Siedzi, gdzie je posadzą, choć nie wie, dlaczego.
Nie próbuje mierzyć rzeczy,
ale płynie razem z nimi,
jest częścią strumienia.
Oto podstawy!"
Uczeń spytał:
"I na tym polega spełnienie?"
Lao odparł: "O nie.
To dopiero początek.
Skruszenie pierwszych lodów.
Sposobność,
żeby się oduczyć.
Jeśli Tao ma cię poprowadzić,
bądź dzieckiem Tao.
Jeśli będziesz uporczywie starał się
zdobyć to, co jest nie do zdobycia
(bo jest darem Tao!);
jeśli będziesz usiłował
dotrzeć tam, gdzie siłą nic się nie wskóra;
jeśli nie przestaniesz rozmyślać o tym,
co jest nie do pojęcia,
zniszczy cię
właśnie to, czego szukasz.
Wiedzieć kiedy przestać,
wiedzieć, że dalej się nie dojdzie
o własnych siłach
- oto prawdziwy początek!"
Thomas Merton
przekład Mieczysław Godyń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz