Jakieś Ty
Właściwie nie muszę wiedzieć o tobie nic więcej, niż
to, że jesteś tym jakimś Ty, które formuje mi w ustach
i - przez opar wydechu, przez opór języka, przez niż
atmosferyczny, przez kłęby spalin nad jezdnią, mgłę lustra,
pył międzyplanetarny - każe przebijać się (z ust
do ust, przez morza, z tego świata na tamten, z chodnika
na chodnik, z murów mózgu w ten sam mur czy mózg)
drugiej osobie liczby pojedynczej czasownika,
jakiemuś "słyszysz", "nie milcz", "pamiętasz", "spójrz", "bądź",
które, prostolinijnie wysłane przed siebie, pętlą
powraca, nie drasnąwszy skóry, ścian, urwisk, słońc,
mój rozmówco, Fachowy Psychoterapeuto,
Łaskawy Czytelniku, Wszechmogący Panie,
Nieśmiertelna Jedyna, Od Czterdziestu Dwóch
Lat Już Wytężający Nadaremnie Słuch
Sobowtórze, Tubylcze na Brzegu, skąd jak bumerang
ze świstem nadlatuje ciągle to samo pytanie
zmienione w tę samą odpowiedź: że w międzyczasie umieram
Stanisław Barańczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz