W kostnicy to ponurej było, gdy patrzałem
Na szkielety i czaszki rozrzucone wokół.
Heinrich Dannecker - popiersie Schillera - 1794 |
Leżą teraz – choć wrogi dawniej – bok u boku.
Ręce – broń jakże często ściskające kiście –
Na krzyż opadły – w wieczny uciszone spokój.
Powygniatane barki! Nikt nie spyta dziś się,
Jakie was brzemię gniotło… O, zwarte ogniwa –
Kości, kostki – z drzew życia opadnięte liście…
Więc tułactwa waszego i śmierć nie przerywa!
Oto wam ciszę nagle zmącono grobową –
I znowu dnia wtargnęła jasność przenikliwa,
Gdy nikt już nie ukocha was – wyschnięty owoc,
Choćby w nim ziarno kiedyś najwspanialsze rosło!
Ale dla mnie, adepta, było to jak Słowo,
Które nie wszystkim treść swą chce objawić wzniosłą
Gdym naraz w tym tragicznie nieruchomym tłumie
Kształt zobaczył nie ludzką tchnący siłą – boską!
Aż ciepła jakaś fala powionęła ku mnie
W zaduchu tego miejsca, w nędznej, ciasnej norze –
Jakby śród śmierci trysnął życiodajny strumień.
Ileż piękna jasnego w tajemniczym tworze!
Jak nic ze szlachetności swojej nie uronił!
Jeden rzut oka myśl mą przeniósł na to morze,
Po którym, naczyń tajnych strzegąc, płyną Oni –
Męże wzniośli – wróżb wieszczących nieśmiertelni gońce!
Czy jestem tego godzien, by trzymać cię w dłoni –
Ciebie – skarb najbogatszy, z kupy próchniejącej
Podnosząc, i w powietrza swobodnych podmuchach,
Czci pełen, ku promieniom zwracając się, w słońce?
Cóż można więcej zyskać, niż kiedy wybucha
Bóg-Natura w olśnieniu najwyższych zrozumień…
Jak On umie materię przeobrazić w ducha!
Jak Ona dzieło ducha w materię tchnąć umie!
Johann Wolfgang von Goethe
przełożył Stefan Zarębski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz