Sarabanda z kastanietami
Wieczór ściekał krwawo zorzami.
Namawiała się Joanna z bandytami.
I nie dla niej Erlend rycerz wieczorny,
jak król dumny, jak święty pokorny.
Idź Joanno, przez zielony most:
Na zarzeczu spełni się twój los.
Chichotały stare czarownice:
siedem razy skłoń się przed księżycem.
Wieczór pachnie. Wiek dwudziesty, panowie!
Nikt ci mądrzej o sercu nie powie.
Interesy nieczyste przy czystej,
Nieprzytomne oczy świetliste.
Noże świecą, i rzeka szumi.
Nikt miłości nigdy nie zrozumie.
Erlend jest za piękny, José dobry,
Tylko kanciarz mnie obejmie, doliniarz, oprych.
Już finałem dzwoni sarabanda.
Odsłoniła uda Joanna,
Pomarańczy karminem złocone
I liliowe od wewnętrznej strony.
Marian Ośniałowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz