Frans Hals - Roześmiany chłopiec |
Mateczko, mateczko, w kościele jest zimno,
a w szynku jest zdrowo, przyjemnie i ciepło.
I tu mnie, zaznaczę, traktują inaczej.
A proboszcz - nadęty jak balon, biedaczek.
Lecz gdyby tak piwa nam dali w kościele
i duszę uraczyć nam ogniem zechcieli -
klepałbym pacierze co dzień, mówię szczerze,
i mógłby mnie kościół utrzymać przy wierze.
Niech proboszcz by sobie pił, kazał i śpiewał,
ja byłbym szczęśliwy jak ptaki na drzewach.
A pani Dewotka, w kościele tak słodka,
nie biłaby dzieci, głód by ich nie spotkał.
Bóg też by jak ojciec był rad niewątpliwie,
że dzieci tak samo jak on są szczęśliwe,
i spokój by sprzeczkom dał z diabłem i z beczką,
a kazał mu także się napić ździebeczko.
William Blake
przełożyła Ludmiła Marjańska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz