Nic nie jest ważne
Co dzień to samo drzewo otoczone
swoją zieloną gadatliwą rodziną,
co dzień płacz niemowlęcego czasu
kołysanego na wahadle w cieniu.
Rzeka bez pośpiechu daje przezroczystą kartę.
Cisza podróżuje ku następnemu dźwiękowi.
Czułymi paluszkami
ziarenko rozwija powijaki z mułu.
Nikt nie wie, po co istnieją ptaki,
ani twoja butla z winem, pełny księżyc,
ani mak, co żywcem się spala,
ni kobieta na harfie, szczęśliwa niewolnica.
Ubieramy się w wodę, w uległe nam sieci,
w niewidzialne i serdeczne rzeczy,
przystrajamy się lekkimi resztkami gołębic,
tęczami i aniołami.
I płuczemy skąpe złoto dnia,
licząc ziarnka, a zachód zraniony
pali swoje okręty i zbliża się noc,
kapitan ciemnych plemion.
Ty przemawiasz wtedy, niebo:
twoje wysokie nocne zapala się miasto,
twój tłum przechodzi z pochodniami
i patrzy na nas w milczeniu.
Wszystkie formy ziemskie i przelotne:
młodzieniec, który w łóżku wyhodował posąg,
kobieta z dwoma sercami ptaka,
podstępna śmierć przebrana w owada.
Całą ziemię pokrywasz, umarły człowieku,
upadły jak klatka złamana
albo rozdarty pocisk,
albo wapienny dom potwornego pająka.
Umarli należą do zakonu
podziemnych anachoretów.
Czy śmierć jest nędzą ostateczną,
czy dawnym królestwem odzyskanym?
Człowieku, karmiony latami i ciałami kobiet:
kiedy Bóg zachęci, uklękniesz.
I jedynie pamięć rzeczy
kładzie ciepło, już bezużyteczne, w twoich pustych dłoniach.
Jorge Carrera Andrade
przełożył Czesław Miłosz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz