Z.L.Feng |
Ciemny, brązowy jak koński grzbiet strumień,
Koryto skalne w szurgocie i szumie
Żłobiąc, to zrywa się, to nurza w runie.
Wiatrem wzdymany czepek płowej piany
Obraca się, obraca wniwecz, zatapiany
Przez głębię tak dogłębnie czarną, tak zmarszczoną
Że i Rozpacz w tej toni mogłaby utonąć.
Skropiony rosą, kroplami zroszony,
Otamowuje strugę podwójny brzeg stromy,
Gdzie sztywne wrzosu pęki i kępy paproci,
I jarzębina sznury paciorków obnosi.
Czym byłby świat nasz, gdyby go obrabowano
Z wilgoci i z dzikości? O, niech pozostaną,
Niech wiecznie będzie, wilgoć, dzikość wilcza,
Wicie się, wibrowanie ziół, gdy wir je zwilża.
Gerard Manley Hopkins
tłum. Stanisław Barańczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz