Druga - Pedro Salinas

Andre Kohn
Druga

Nie zabił jej Bóg. Nie zabił jej Los.
Umarła
bo sama chciała.

Wróciła nocą do domu
i głosem elektrycznym
powiedziała przez telefon:
"Pragnę umrzeć, cieniu mój,
ale nie chcę leżeć w łóżku,
nie chcę, by przychodził lekarz,
i niczego niech nie robią,
a ty słówkiem nie zdradź mnie".

Rozległy się zaraz syki
trucizn chętce do usługi,
rewolwery eskadrami
wirowały przed balkonem,
naszyjniki strach szerzyły,
że za chwilę się zacisną.
Ale nic. Umarła sama.
Zegar ścienny w tym momencie
pokazywał wpół do piątej,
a zegarek na jej ręku
czwartą dwadzieścia pięć.
Nikt nie spostrzegł tego. Suknia
wypełniona nią szła dalej,
szła na nogach, w pantofelkach,
nawet uśmiech miała świeży,
nawet głos jej się nie zmienił.
W biały dzień widzieli wszyscy,
jak przechadza się. I w marcu
dziewiętnaście lat skończyła,
"Z każdym dniem coraz piękniejsza" -
pisały o niej gazety
w dodatkach nadzwyczajnych.
Jej cień, brat wtajemniczony,
znak różowy lub niebieski
na plaży, śniegu, dywanie
ciągle przedłużał złudzenie.

Pedro Salinas
przełożył Jan Winczakiewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz