Bóg i Samarytanka - Roman Brandstaetter

Henryk Siemiradzki - Chrystus i Samarytanka - 1890
Bóg i Samarytanka

Gdy uczniowie poszli do Sychem
Po winogrona i daktyle,
Bóg usiadł u stóp Jakubowej studni
I wiódł antyczny dialog z Samarytanką
O żywej wodzie.
Dziewczyna wróciwszy do domu,
Legła na łożu
Jeszcze ciepłym od nieprzespanej nocy,
Ale nie czuła już żadnego pragnienia.
Była źródłem czystych aniołów,
Które biły z jej kamiennego ciała.

Roman Brandstaetter

6 komentarzy:

  1. Cóż Siemiradzki, bardzo bym chciał by to tak wyglądało. To mogło tak wyglądać /lol/ tak to się pisze?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiersz wkleiłam tylko dlatego, żeby mi się obraz nie marnował:)) Ale okazuje się, że do mistycznych galopad inklinacje mam nie tylko ja, bo mistrz Siemiradzki oraz "rabbi" Brandstaetter raczej też.
    Nie znam się wprawdzie na religii i piszę o niej jak ślepy o kolorach, ale z czystej chronologii wynika, że wiersz powstał pod wpływem tego obrazu. No i rebbe R. Chrystusa ustanowił Bogiem! A o ile ja się mętnie orientuję, to był On jedynie Synem Bożym..

    Wow, ale się dziś rozpopielcowałam! Chyba faktycznie wrócę czym prędzej do jakichś pikantnie wyuzdanych obrazeczków, bo zaczyna tu wyglądać jak blogu Radyja Maryja /lol/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry wieczór, tak zacznę dziś od tego właśnie wiersza.
    Cieszę się, że na blogu pojawiają się inni komentatorzy, może kiedyś będę mógł sobie go odpalić ukradkiem, poczytać, zachwycić się i nie komentując usiąść tak cicho w kąciku i siedzieć.
    Ale gdyby się nad obrazem i wierszem choć chwilę zatrzymać to obraz jest tak jasny piękny i słoneczny, że nie musiałby być żadną ilustracją do jakiejkolwiek nawet biblijnej opowieści. Takie spotkanie w realu byłoby być może początkiem jakieś miłości, albo wspomnieniem czerwcowego letniego dnia. Tylko to drzewo po lewo od Niego jakieś dziwnie ze swej kory obdarte, aż do żywego pnia.
    Lecz wiersz, opowiada już historię i to na pewno biblijną, gdzie Bóg, zarówno Ojciec jak i Syn są nieodłączną częścią fermentu, który tę kobietę opanował. Ferment to wielki jak źródło pełne czystych aniołów po nieprzespanej, kamiennym snem, nocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W taką zimową pluchę (zimny wiatr, rozdyźdane ni to błoto ni to śnieg i lodowata mżawka) człowiek rzeczywiście z przyjemnością patrzy na ten obraz Siemiradzkiego:) I wyobraża sobie, że drzewo obdarało się z kory, bo mu było gorąco;)
      PS. Jezus, pobożna Samarytanka plus miłość - i to taka do fermentu nieprzespanej nocy? - a fe! Szanowny Panie Chrześcijaninie! /szok/
      PS. Radzę iść czym prędzej do spowiedzi;p

      Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. I te drzewa, dziwnie po dwa rosnące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co w tym dziwnego? Ale fakt, zupełnie się nie znam na dendrologii, więc nic mnie w niej zdziwić nie może.
      Pozdrawiam:)

      Usuń