Justyna Kopania |
Gdy w wyświechtaną przestrzeń mkną moje symbole,
Ten czas miejskich widowisk, połowa drogiego,
Durnego czasu, w jakim trącam łokciem wyrok;
Na ufność i udanie podzieliłem umysł,
Spuściłem gilotynę z trzaskiem, krwawa kopia
Głowy i zadka dała przyświadczenie temu
Straceniu mej Genesis i mego Edenu.
Niezawodny insekcie, utrapienie bajek.
Potwór z tej opowieści ma czepek wężowy,
Ślepą spiralą zwija się w płonący kontur,
Mierzy swą własną długość na murze ogrodu
I rozbija skorupę we wstrząsie początku;
Zanim krokodyl stanie się poczwarką, zanim
Zamrze z miłości serce łopoczące w kościach,
Wieńcząc dzieciątko skrzydłami niedzielnego osła,
Jerycho zdradzi Eden, choć nikt nie da wiary.
Bajko insektów, niezawodna obietnico.
Śmierć: śmierć Hamleta i śmierć szaleńców, zmór nocnych,
Wirujące wiatraki na drewnianych koniach,
Bestia Jana, cierpliwość Hioba, kłamstwa wizji,
Grek nad Irlandzkim Morzem, wiecznie młody głos:
„Kocham Adama, wiecznie kocham mych szaleńców,
Żaden kochanek bajek nie umiera pewniej,
Na drzewie opowieści serca wszystkich legend,
I splątane podania za zasłoną z baśni.”
Dylan Thomas
przekład Stanisława Barańczaka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz