Pod ciemnym ptakiem
Niebo otwiera zawsze zachodnie oko, ziejące przepaścią,
w którą rzucają się wszystkie przeznaczenia wielkiej miary
Uginają się firanki przewiązane w środku sznurem mnicha.
Promienie nie mają innego ujścia. Jedyne. Mijanie czasu jest
sprzecznością. I już nie wiadomo, czy to podnosi się ziemia,
wieczór, czy księżyc odrywa się, żeby spojrzeć w inną stronę.
Noc przychodzi walić skrzydłami w zgasłe szyby. Noc jest
wrogiem spokoju śpiących. Wir nocy na horyzoncie snów.
Pierre Reverdy
przełożył Julian Rogoziński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz