Słonecznik
Miała dziewczyna studzienkę śmiertelną,
Kogo tam ujrzeć, do kogo zawołać?
Stała nad swoją studzienką śmiertelną,
Chmurna jak jesień, jak nóż niewesoła...
Czasem muzykant przez stronę przewionął,
A czasem żebrak o grosz ją poprosił...
A ona stała nad wodą zieloną,
Zamarł w jej gardle śpiewający głosik.
Dopiero kiedy ściął jej głowę miecznik
I białe mleko jej szyi odsłonił -
Ujrzeli ludzie, że był to słonecznik -
I nie płakali po nim.
Ale tu powieść gmatwa się i myli,
I nawet starcy nie są pewni prawdy.
Za dużo było najstraszniejszych chwili,
Aby rozróżniać ludzi, kwiaty, gwiazdy.
Stanisław Grochowiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz