LV. Rozmowa
Tyś nieba jesiennego błękit, ciszą tchnący!
Lecz smutek rośnie we mnie, jak morze w przypływie,
A odpływając osad zostawia piekący
Na mej wardze - wspomnienie, co kąsa ją chciwie.
Na moją pierś mdlejącą kładziesz dłoń... Niestety!
To, czego szukasz, droga, to miejsce zhańbione
Zębami i szponami okrutnej kobiety.
Nie szukaj już tam serca: przez bestie zjedzone.
Moje serce to pałac, w którym tłuszcza wyje,
Upija się, morduje, chwytając za włosy!-
Jakaż woń twoją nagą w krąg opływa szyję!...
Piękno! Swym biczem twardym tworzysz nasze losy!
Niechże płomień twych oczu w popioły zamienia
Te szczątki z bestialskiego wydarte zniszczenia!
Charles Baudelaire
przełożył Jan Opęchowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz