Dzieciństwo - Jerzy Liebert

Dzieciństwo

Czasem miewam fantazję naiwnego słodkiego dziecka –
Donald Zolan
Kręciłbym fujarki i zganiał koty z zapiecka.

Rąbałbym drzewo sosnowe poszczerbionym, ciężkim toporem
I nosił wodę ze studni do bielejącego dworu.

Z pachnącej, wiotkiej leszczyny wyciąłbym smagłe pręty
I wsiadłszy na nie ujeżdżał, niby znarowione źrebięta.

Z szyszek zebranych w lesie budowałbym wielkie gmachy,
Gdzie okna byłyby z liści, a brama z kawałka blachy.

Nie umiałbym wcale czytać i byłbym bardzo szczęśliwy,
Chodziłbym spać wcześnie i patrzył, jak ciemnieją szyby.

Czasem zagrałbym w loteryjkę, babcia by mi pomagała,
Tatuś by się uśmiechał, a mama trochę gniewała.

Chciałbym znowu pojechać na jakąś chłopską zabawę,
Gdzie dzieci liżą cukierki, a starsi tańczą na trawie.

A później wracać wozem w letnie, słodkie zmierzchania.
Widzieć swój dwór z daleka, czuć mocny zapach siana.

Znaleźć się kiedyś w stolicy, iść pierwszy raz do teatru.
Wdychać woń dekoracji, słuchać przeciągłego wiatru.

Na stancji tęsknić do domu. w niedzielę chodzić do kościoła.
Odrabiać pilnie lekcje i pytać - kiedy się skończy szkoła.

Gdy myślę o tym wszystkim, jest mi dziwnie smutno i wesoło -
Bo dzieciństwo to takie zaklęte, doprawdy zaczarowane koło.

Jerzy Liebert

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz