Nie wierzę w nic…
Nie wierzę w nic, nie pragnę niczego na świecie,
Wstręt mam do wszystkich czynów, drwię z wszelkich zapałów:
Posągi moich marzeń strącam z piedestałów
I zdruzgotane rzucam w niepamięci śmiecie...
A wprzód je depcę z żalu tak dzikim szaleństwem,
Jak rzeźbiarz, co chciał zakląć w marmur Afrodytę,
Widząc trud swój daremnym, marmury rozbite
Depcę, plącząc krzyk bólu z śmiechem i przekleństwem.
I jedna mi już tylko wiara pozostała:
Że konieczność jest wszystkim, wola ludzka niczym -
I jedno mi już tylko zostało pragnienie
Nirwany, w której istność pogrąża się cała
W bezwładności, w omdleniu sennym, tajemniczym
I nie czując przechodzi z wolna w nieistnienie.
Kazimierz Przerwa Tetmajer
Taaak - właśnie takiego Poetę przedstawił Wyspiański w Weselu. Trochę już znudzony i zgorzkniały - ale jeszcze z nadzieją.
OdpowiedzUsuńChyba każdy dochodzi kiedyś do takiego "muru niemożności" I albo odwracamy się i szukamy innej drogi, albo - zostajemy już pod tym murem, czekając na rozstrzelanie,
Które tak czy siak kiedyś nastąpi.
Marek (kudlaty:))
Gdzie Ty tu widzisz nadzieję, Drogi Optymisto?! Od dłuższego czasu stoję już pod tym (że Cię zacytuję) murem i gwarantuję, że tu nic takiego nie ma.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Twoja etatowa nihilistka:)