Hildegardzie K.
Twoje rzęsy, długie takie,
Twoich oczu ciemne wody,
Pozwól w nich zatonąć,
Pozwól zapaść w głębię.
Górnik zniża się do szybu
I płomykiem lampki miga
Ponad kruszcu bramą,
Przy wysokiej ścianie cienia.
Patrz, ja na dół schodzę,
By zapomnieć w twoim łonie,
Od burz z dala, co grzmią w górze,
Światła, męki, trudów dnia.
Na polach wyrasta,
Gdzie zbożem upojony stoi wiatr,
Cierń wysoki, jakby chory
Ku błękitom nieba.
Daj mi rękę,
Niechaj razem wyrastamy
Wiatrom na ofiarę,
Lot samotnych ptaków.
Słuchajmy w lecie
Organów mdłych burz,
Pławmy się w jesiennym świetle,
Na błękitnych brzegu dni.
Czasem sobie przystaniemy
Przy krawędzi czarnej studni,
By głęboko patrzeć w ciszę
I miłości szukać śladów.
Lub wyjdziemy kiedyś
Z cienia lasów pozłocistych
W blask wieczornej zorzy,
Co twe czoło miękko pieści.
Smutku boski,
Milcz wobec miłości wiecznej,
Podnieś w górę dzban,
Aby wypić sen.
Stanąć raz na krańcu ziemi,
Gdzie morze w złocistych plamach
Napływa już spokojnie
Do zatoki wrześniowej.
Wypocząć w górze
W domu kwiatów spragnionych,
Gdy spada sponad skał
Wiatr i śpiewa i drży.
Ale z topoli,
Co w wieczny błękit się wznosi,
Spada już liść brązowy,
Na plecach twoich spoczywa.
Georg Heym
Przełożył Andrzej Lam
PS. Dziękuję:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz