W leszczynie ptaki. Wiatr nad ranem.
Szczebiot, pierzasty, złoty spór.
Patrzyłem długo, zasłuchany,
Na zielonego liścia wzór.
Kaczeńce żółte oba brzegi
Zarosły u korzeni drzew
I tłukł się w liściach śpieszny śpiew,
Zszywając drzewa złotym ściegiem.
Niebieską taflę, szklany błękit
Dziobał szaleńczo wczesny świt
I ziarna z niewidzialnej ręki
Padały, dźwięki cienkich płyt.
W tym zachwyceniu leszczynowym
Ten sam zostałem, mimo lat –
I słyszę, pochylając głowę
To ptak świergocze, to liść spadł.—
Mieczysław Jastrun
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz