Ruś sowiecka - Sergiusz Jesienin

Ruś sowiecka

Huragan ów już przeszedł. Niewielu ocalało.
A wśród przyjaciół moich ileż strat!
Znowu mnie wita kraj osierociały,
w którym nie byłem osiem lat.

Kogóż mam witać! Z kimże się podzielę
smutną radością, że zdrowie mi służy.
Tu nawet wiatrak - ptak sklecony z belek
z jedynym skrzydłem oczy na mnie mruży.

Nikt mnie już dzisiaj nie zna tu po latach.
Zapomniał każdy Któż pamięta, któż?
A tam, gdzie stała kiedyś rodzicielska chata,
na gruzach osiadł dziś popiół i kurz.

A życie wre. Tłum wkoło się porusza.
Widzę twarze młodzieńcze i starcze.
Lecz nie mam przed kim zdjąć już kapelusza,
I w żadnych oczach nie widzę oparcia.

W głowie myśli wiją się wstęgą.
Cóż mi ta ziemia? A może to się tylko śni?
Wszak patrzą na mnie wszyscy jakby na włóczęgę,
co z stron dalekich wlókł się tu przez wiele dni.

Michaił Nesterov
I to ja! Ja wsi tej obywatel,
której stąd tylko sława się uściele,
że tu kiedyś powiła baba z kurnej chaty
rosyjskiego gorszyciela poetę.

Lecz myśli sercu szepczą takie słowa:
Poczekaj! Cóż cię tak obraża,
wszak tutaj tylko pokolenie nowe
nowe ognie w izbach rozżarza.

Tyś zaczął przecie już okwitać trochę
inni młodzieńcy inne nucą pieśni
o tym, że w oczach ich cud się cieleśni,
nie wieś chcą tylko całą ziemie kochać.

Ojczyzno moja! Jak się śmieszny stałem!
Na zapadłych policzkach pali się rumieniec.
Dziś język braci zda mi się niezrozumiały
i w własnym kraju jestem cudzoziemiec.

A oto widzę, wieśniacy w niedzielę
jak dawniej w cerkwi zebrali się w gminie
i niezdarnymi słowami się dzielą,
jakby to lepszym swe życie uczynić.

Już wieczór. Płynną już pozłotą
obryzgał zachód szare pola
i bose nogi jak ciołki pod wrota
w kałuże smukłe wetknęły topole.

Chromy krasnoarmiejec co obliczu sennym,
wspomnieniem goniąc w przeszłości daleko,
opowiada poważnie chłopom o Budiennym,
jak to czerwoni odbili Perekop.

„A my go tędy i tędy raz jeszcze
burżuja tego... który... tam na Krymie"...
A klony wznoszą swych gałęzi kleszcze,
a baby dziwią się w kuchennym dymie.

Ze wzgórza młodzież komsomolska kroczy
i w takt harmonii tupiąc roześmiana,
śpiewa agitki Biednego Diemjana,
a krzyk wesoły po polach się toczy.

To ci kraj dopiero! I po cholerę
darłem się w wierszach, żem druh wsi bezsprzeczny?
Moja poezja tutaj nie wyda się szczera,
i sam właściwie także jestem tu zbyteczny.

Cóż począć! Żegnaj, ziemio lat dziecięcych.
Oddałem tobie mój najszczerszy poryw.
Niechaj mnie dzisiaj nikt nie śpiewa więcej —
śpiewałem wtedy, gdy mój kraj był chory.

Przyjmuję wszystko radośnie i śmiało,
gotów po śladach piąć się ścieżką stromą.
Maj i październik wezmą duszę moją całą,
lecz lutni miłej nie oddam nikomu.

Nie złożę jej przenigdy do niczyjej ręki,
najdroższej matki, ni druha, ni żony.
Bo tylko mnie swe ona powierzała dźwięki
i słodką pieśń mnie tylko jej szeptały tony.

Kwitnijcie młodzi! I kąpcie się w zdrowiu!
Inne jest życie wasze i inny wasz śpiew.
Ja pójdę tam, gdzie gwiazd się błyszczy mrowie,
na wieki dławiąc duszy buntowniczej gniew.

Ale i wtedy, kiedy na całej planecie
ustanie wszelkie zło i smutek zniknie już,
ja będę śpiewał wciąż sercem, co drży w poecie,
tę szóstą świata cześć, co zwie się krótko, zwie się - Ruś.

Sergiusz Jesienin
przełożył K.A. Jaworski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz