Ludzie sierpniowi - Tadeusz Nowak

Ludzie sierpniowi

Ludzie sierpniowi: dudy, basy
na stóg jęczmienny odłożone,
siedzą na progu z kolanami
podciągniętymi pod podbródki.
W zmierzchu - podobnym przy dotyku
ręką, nozdrzami, podniebieniem
do przekrojonej nożem dyni -
chrystusikowy świat przed nimi
przepływa źróbkiem jabłkowitym
przez zakręt rzeki. Na tym źróbku,
trzymając jabłko w zębach, jedzie,
nagości pełna i na oklep,
córka rejenta, generała.
A przez ich skórę nie draśniętą
nawet przez jeden kłos jęczmienny
lipcowe miody prześwitują.

Sierpniowi ludzie: senne stogi
wchodzą w nich, świecą. Mak i proso
kruszą z makówek w ich rozsądek
podobny do bukowej studni
stojącej nad tętnicą wodą.
I ludzie z progów odjeżdżają
na wiśniach, na skrzydlatych młynach,
raniąc sękami do tarniny
niebiosa dla nich chrystusowe.
I już nie widzą i nie słyszą
sadów i jabłek spadających
w basetle, w dudy odłożone
na stóg jęczmienny, na wesele.
A słyszą w sobie, widzą w sobie
uciekające w plusku, w rżeniu
jabłkowitego źróbka, rzeki
też narowistej jabłkowicie,
córki rejenta, generała
nagości pełne, rzucające
jabłko za siebie, jabłko, jabłko.

Ludzie sierpniowi: w nich niebiosa
w liściach tytoniu, kukurydzy,
w sianie skoszonym pod nów mleczny,
w jęczmiennych stogach śpią, tuż przy nich
basetla, duda pochrapują.
Jabłka w nich dudnią na wesele
z córką rejenta, generała.

Sierpniowi ludzie: surdut, mirt,
kołacz toczony przez pasiekę.
Przez ich powieki uchylone
widać wiklinę. Z niej Boruta
czerwoną witką dyryguje
dwoma chórami kościelnymi:
żabim i psim.

Tadeusz Nowak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz