***
Może późno, może nazbyt wcześnie,
nawiedziła dziś znowu myśl mnie ta:
jam się w Don Juana już wcieleśnił,
jak prawdziwy lekkoduch poeta.
Co się stało? Jak dzień po dniu świta,
co dzień klęczę u stóp innej, blady,
co dzień tracę sam dla siebie litość,
nie chcąc godzić się z goryczą zdrady.
Zawsze chciałem, aby krwi mej obieg
jak najmniej uczucia tkliwe żywił.
Czegóż szukam wiec wciąż w oczach kobiet
lekkomyślnych, pustych i fałszywych?
Ratuj, wzgardo, życia mego wątek,
zawszem słuchał gorzkiej twej wymowy.
W duszy kipi lodowaty wrzątek
i bzów cichych szelest fioletowy
W duszy zachód — żółta mgła polata
i wciąż słychać w mroku i tumanie:
Za swobodę uczuć jest zapłata,
Don Juanie, przyjmij więc wyzwanie.
Ach, przyjmuję. I los spotykając,
widzę dziś już, że mi wszystko jedno —
czcić w zamieci kwiat błękitny maja,
zwać miłością namiętności sedno.
Tak się stało. Tak się jakoś stało,
stąd u wielu stóp klęczałem, blady,
by się wiecznie szczęście uśmiechało,
nie chcąc godzić się z goryczą zdrady.
Sergiusz Jesienin
przełożył Kazimierz Andrzej Jaworski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz