Lato
To sierpień – wspomnienie o ludziach w lecie.
Swobodzie, ucieczce z niewoli złych dni,
O sośnie śród znoju, o szarym powoju,
Odmianie pogody, ulewy i mgły.
O białej werbenie, o cierpkim cierpieniu
Żywicy; o druhach, dla których nic znów
Nie znaczą pochwały, ni moje chełpienia,
Ni moje słopiewnie, ni próżna cześć słów.
Wilg nagłe zjawienie – ich krzyk przeraźliwy –
Żółciło drzew korę, kitajkę i czerń.
Lecz sosny nie chciały poruszyć igliwiem,
Wiewiórkom i żołnom najęły swój cień.
Zawilgły komody, o zmianie pogody
Z gałązki drzewianka przyniosła nam wieść,
I dudek zamieszkał na belce przy schodach,
By dzieciom dogodzić – za piecem grał świerszcz -
W dniu zjazdu sześć kobiet szło tany swe wieść.
Leniwie się pasły w oddali obłoki.
Zmierzchało; wymyślnym manewrem zmrok parł,
Płonące łopiany powiązał półmrokiem,
A z ziemią – sążnisty cień ostów wysokich,
A z niebem – pasiastych zapasek pożary.
Zmierzchało; na klęczki stawiając przestworze
Horyzont wzdłuż bruzdy zamykał się w krąg.
Jak rogi jelenie wzdymały się zorze
I z siana wstawały i brały je z rąk
Od dziewcząt, co bojąc łobuzów się może,
Na hak, po powrocie, drzwi zamkną od łąk.
I tuż przed wyjazdem, stąpając po sypkim
Listowiu opadłym w malignę i żar,
Jam z nieba, jak z warg zaciągniętych wysypką,
Przemilczeń powłokę rękawem swym zdarł.
A jesień, dotychczas krzycząca czaplami
Przetarła już gardło; pojęliśmy tu –
Jesteśmy w odwiecznym prawzorze ci sami
Na uczcie platońskiej w czas dżumy i snu.
Skąd znowu ta rozpacz i żal, Diotimo?
Po serca ulicach ciemnicy oczyma
Drzwi szerzej! Za przyjaźń! Zbawienie mi śle!
Czyż to są też Mary-harfistki zaśpiewy,
Że losu igraszką pod dłonie jej legł
I harfą huragan pustynny rozbrzmiewa,
Wieczności, być może, rękojmia i brzeg.
Borys Pasternak
przełożył Seweryn Pollak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz