Ilja Riepin - Moonlight - 1896 |
Przez okno pól rozległa przestrzeń:
na rzeką łąka, dalej las.
Na widnokręgu ciemne deszcze
przechodzą, szumiąc, raz po raz.
Tutaj pod stropem jasnej tęczy
na dachu cerkwi błyszczy krzyż
i co niedziela gwar zaręczyn
radośnie ulatuje wzwyż.
Tutaj bociany, żmije, błota,
strome urwisko pełznie wzdłuż,
powszednia sielskich dni prostota,
troska o wzrost zielonych zbóż.
Zroszonych polan leśne trawy
depcze po drodze ciężki but —
i w płaszczu niosę tuman mgławy
jesiennych, petersburskich wód.
I ku rumianych dziewcząt licom
zniżając poetycki lot,
tchnę na nie smutkiem i gruźlicą,—
zatrutą wonią newskich błot.
I wciąż mi szepczą myśli żwawe,
że już od niepamiętnych lat
rządzi się takiem samem prawem
i ludzki, i anielski świat.
A ten, którego skroń uświetnił
Bożej wszechwiedzy mocny wiew,
to był — po prostu pierwszy letnik
wśród pierworodnych ziemi drzew.
Z dalekich Wyżyn niosąc krok swój
w dolinę cichych, rajskich róż,
oddech rozkładu i uroku
na chwiejnych skrzydłach z sobą niósł.
Władysław Chodasiewicz
Przełożył Józef Łobodowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz