Boże, czy słyszysz... Wybaczysz, Boże...
Wiosna płynęła w niebieskiej mgle.
W głuchym zaułku dziewczęta hoże
wyszły po grzech. Było ich dwie.
Trzeci za nimi. Lampa błyskała.
Snuł się bez szmeru, śladem tuż, tuż.
Snuł się — nieznany... Jedna myślała,
że niedaleko już światłość zórz.
Michaił Nesterov |
noc taje, ginie w wiosennych snach.
I mówi dziewczę: „Ty słyszysz, słyszysz..."
i szepce: „Z tobą tak mi dziś strach..."
Ubrana była w sukienkę białą,
ta druga w czerni (czy dziecko twe?)
Tej białej ciałko wychudłe drżało,
a druga — śmiała się w noc i mgłę...
Czy słyszysz, Panie, zlituj się, zlituj....
ta druga z śmiechem przyśpiesza krok...
a na ulicy pustką zabitej
zostali... Trzeci, ona i mrok.
Chyba świt blisko, chyba już blisko,
już blada zorza błądzi przez zmrok...
Rąbek niebiosów opadł tak nisko,
że zgasił latarń ostatnich wzrok.
Spadał tu łukiem. W przedświcie długim
nocy pijanej gubił się chmiel,
Gdy w trawie błysły na szkiełku smugi
została sama i sukni biel...
Pierwszych promyków nitki się żarzą.
Słabe rączyny chwyciły nić.
Ale już miasto grzmiąc rzeką zdarzeń
gdzieś w oddaleniu zaczęło żyć.
Był miłosny narkotyk w paczce barwnych banknotów.
Przeraziła się zorza, lecz przez wolę złych sił
ktoś dał miastu niezmierny przepych złota i potu
i słupami zatruty pył w powietrze się wzbił.
Podchodzili sąsiedzi, coś szeptali namolnie.
Starzec siwy jak dymek szczudłem wsparł się — tak stał.
Duszno było dokoła, Monotonnie i polnie,
rzucał kurz Niewidzialny, Niewidzialny się śmiał.
W tym ognistym orkanie ręce jej przyciskały
ziemię brudną i suchą, rozpaloną jak piec.
Boże wielki, wszak sprawisz, by zelżały nam skały,
odwróć od nas karzący, rażący twój miecz.
Wówczas niebo znak dało: w środek pyłu i krzyku
zstąpił jasny Archanioł. Ubieloną miał dłoń.
Wszystkim się wydawało, że wychodził z sklepiku
i że mąka mu bieli czoło, ręce i skroń.
Ale skały się rwały Ziemia już oddychała.
Cichnął w deszczu daleki, rozśpiewany skądś wóz...
Głucho ciżba huczała. Dziko burza się śmiała.
------------------------------------------------------------
Małą, białą dzieweczkę, archanioł do domu niósł...
Aleksander Błok
przełożył Józef Czechowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz