Nocna pieśń dla dwóch mistyków
Tamten człowiek
ten człowiek, zawsze
niezadowolony
to prawie wystarczy.
Wyczucie, pół-wyczucie jego
i każdego człowieka nie –
zniszczalnej samotności
nie do naprawienia i przerażonej
powinno wystarczyć
by społeczeństwo uległo
jego i naszej potrzebie.
Melancholia jest największą abstrakcją.
Lecz cofnij się
o siedem wieków
ta sama siła odśrodkowa pozostawia osad
o słodkim smaku
„gdy światło z pokoju ukochanej spływa
b y o ś w i e t l i ć
komnatę, kochanka, wtedy
wszystkie cienie znikają
wtedy jest pełny i nadto pełny
swych własnych przyjemności
ponurych myśli, marzeń.
I kochanek wyrzuci wszystkie sprzęty ze swego pokoju,
wszystko
aby pomieścił jego ukochaną” Aby zdołał.
I uczą Llulla czym jest czerwień
„i jakie nowe szaty ma przyodziać,
po co ma ręce
i co mają one objąć
i jak ma schylić głowę do pocałunku”
co jest dobrą praktyką dla kochanka.
Lecz ukochana pozostaje na zawsze
dość oddalona
i wyniesiona wysoko
aby być widoczną z daleka.
Ta duma jest niewybaczalna. Widzisz więc w jakiej jesteśmy sytuacji, w jakiej ty byłeś, Yeatsie?
I czyż musi to zawsze prowadzić do bóstw?
Cień człowieka zanika wśród cieni.
Większość ludzi odchodzi w zapomnieniu
z najpospolitszym wspomnieniem.
(pycha, skąpstwo, żądza, gniew,
łakomstwo, zawiść i lenistwo)
Jakież są prawdziwe cnoty
które wchodzą między człowieka i jego świat,
oddalają jego przyjaciół, uwodzą mu żonę,
kastrują jego bogów i naczelnego dyrektora mającego
wysadzić ziemię w powietrze?
(w dół, żeglarzu
wysadź w powietrze człowieka
z w i n i ę t e g o t a m w d o l e
w ciemnych sadzawkach umysłu, w ich czasie
oni czekają na gwałtowny, szaleńczy wiatr
przy zaćmieniu gwiazd.
Prochem, Yeatsie, wszystko jest prochem,
choć Llull jest nadal kochankiem
Paul Blackburn
przełożyła Teresa Truszkowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz