W tym właśnie kraju
1
Gon ogarów co rana słychać z puszcz dalekich,
A miłości co przeszły jak liście tu leżą.
Kłaniamy się księżycom, zorzom, nietoperzom
i płyniemy po ziemi jak niebem gwiazd rzeki.
Dym wiosek białoruskich łuny krwi przecina
I świat jak łza wstrzymana za gardło nas dławi
Tak oto, choć szaleństwa byliśmy ciekawi,
Litwa nam jest początek i Litwa jest finał.
Niespokojni, myślący o martwych profilach,
O słowach karminowych, elegiach mozolnych
Tu staliśmy się piękni i od siebie wolni
I czas swój szlifujemy jak pęknięty brylant.
Kobiety nasze w izbach równo, cicho dyszą
I sfory, nasze sfory gnają wzgórzem obłym.
Zagramy im na rogu i oto są modły
Dla ludzi, w sprawiedliwej zastygniętych pysze.
2
Wieczorem wiatr. Z ciemności wypłoszeni
Głowy toczyli naprzeciw połyskom
Ognia w kominie. Pies, słuchając cieni,
Myślał, kamienny, z łapami przy pysku.
Wyżej szła chmura. A nad nią spienione
Stada gwiazd gnały i parły motory
Trójśmigłych statków. Złoty krzyż wieziono,
Jedwabny sztandar i hełmy z żelaza.
Wiatr był na ziemi. Dzwoniły jabłonie
Owocem żółtym i jarzębiny chrzęst.
Pchaliśmy pługi, dźwigaliśmy bronie
I twardo śpimy, z łbem zgiętym na pieść.
Czesław Miłosz - 1934
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz