Ivan Slavinsky |
wyszła za mąż, żeby móc wreszcie usnąć,
żeby móc spokojnie bez końca
rozczesywać włosy przed lustrem,
rozczesywać czas właśnie tak spokojnie,
i spoglądać w jego pozornie nieruchomy nurt
i unieruchamiać go już na zawsze,
mąż nie wie, że ona kładąc się do łóżka
kładzie się w nieruchomy nurt czasu,
by spać z tą pewnością, że nic się nie zmieni,
mąż już śpi, i ona zaraz uśnie,
jako księżyc będzie patrzyła we śnie
na męża,
tak co noc księżycowym światłem go pęta,
w dzień nieruchomym lustrem coraz bardziej
go otacza,
nie straci go ani na chwilę, nigdy,
nie powie mu, że nie ma czasu,
że jest niebo,
ale nadal tak niewidzialnie jak noc i dzień
będzie go w niebo prowadziła,
aż stanie się wiecznością głęboko
w niej samej
Janusz Styczeń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz