Prośba
Domilczam słowo i opadam z tchnienia.
Czy zdążę dożyć? Czy życie się cofnie?
Na umówione twego serca drgnienie
czy będę mową, czy też niewymownie?
Usypiam ziemię kołysaniem drzewa,
ścielę powietrze dla ptaków na nocleg.
Nim słuch muzykę do ciszy ułoży,
usłysz mnie — abym się rozległ.
Wzrok mi się dłuży w twoje oddalenie,
w stronę bez świata, w gwiazdę nim zapłonie.
Czy w twoich oczach będę zawsze cieniem,
czy takim światłem, że aż niewidomie?
Na głód, pragnienie, na wojnę i pokój
jestem bezradny, nie mam już łzy w oku,
z mojego życia wschodzi słoma żytnia.
Nim wzrok za widok bez powrotu zajdzie,
ujrzyj mnie — abym widniał.
Oddaję rzeczom to co było rzeczy,
bo ich radości, moje były bóle.
Czy ty swą dłonią możesz mnie uleczyć,
bym był bez wzruszeń, gdy będę nieczule?
Ziemią za życia zagrzebują w niebie,
wiązanką wiatru składam na jej glebie,
wzruszam kamienie dla siebie na łoże.
Nim dotyk skrzepnie w jedną formą dłoni,
dotknij mnie — abym ożył.
Zbigniew Bieńkowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz