Wyrąb lasu
Krzyczał wniebogłosy
Zarzynany las.
Chwycony za gardło,
Trzepotał w uwięzi
Zamierający szum.
W łagodny zachodu blask
W trzask gałęzi
Ogromne drzewo upadło.
Zjeżyły się włosy jodeł.
Sęków okrągłe oczy
Śledziły z ukrycia
Powalone ciała złotych pni,
A już mrucząc z poszycia
Mrok po cichu się skradał,
Zwabiony zapachem krwi.
Mieczysława Buczkówna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz