Bukolika o drewnianej pannie - Stanisław Swen Czachorowski

Bukolika o drewnianej pannie

jestem z gruszanego drewna
dziesięć słoi we mnie śpiewa
takam śpiewna

mam kornika
tylko muszę go zamykać
bo ucieka

i chwałę
na wszystko cała
tyle jej we mnie

a dawniej też tu stałam
tylko byłam mała

jeden się przy mnie obwiesił
i przyszły po niego biesi
borute
z ogniem na butach
i mniemiec

wtedy
mój kornik chciał uciec
odtąd zamykać go muszę
on we mnie już
wcale nie gryzie
ni tu ni tam
ni nigdzie

w maju
pod żółtym deszczem
słowika pieszczę
i wtedy wszystkie słoje
stają się jak nie moje
czekam
gdy on zakląska

że z piersi mej
gałązka
wystrzeli w pączkach
i pocznę się zielenić
listkami gruszanymi

wetknę w ziemię stopy bose
każdą w korzeń się rozrosnę
dwakroć chwała tryśnie ze mnie
życie drzewem świętość drewnem

a słowik będzie na zmianę
śpiewał z gruszą kochał pannę

och
co to?!
kornik umknął
tą niezatkaną dziurką –
opuścił dom swój święty
przez plecy
które mi pękły

i nikt już we mnie nie mieszka
jeno
samotność wieczna

o
idą
kwiaty niosą
dziś będę matką boską

Stanisław Swen Czachorowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz