Echo - Julian Przyboś

Echo

Podmuch li tchnął – i odsłonił ciszę w zbożu.
Drgnęło od mchu do topolich szypuł...

Skupiony jak nabój wyostrzoną dumą
z miejskiej ciżby – m się wypruł.
Wzruszenie niosę na nożu.

– Jakie pole ciałem swoim – ucieleśnić?
– Z jaką łąką swoją wolę łączyć?

Zacięty, milczący,
silny,
stuknę o dąb i wywołam
sioło.

Widnokrąg niesie mnie leśny
jak w plecionce z wikliny
w koło,

rozlega się ziemia naoczna.
Ugór – niebem się odął.

Słyszę, wzbiera mój gniew hamowany długo.

–O:
zadyszany za wołami
głuchy pastuch wyhukał rozdół...

Julian Przyboś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz