C.K. Norwid - Trzy postacie w zasłonach |
całuny które pieką jak wrzody
ściągnij ręką zetlałą i porwij
nie zmieścić w czarnej gęstwie laurowych łodyg
tych znaków co wołają norwid
ojczyzno rozwalona na krzyżach
jak spasłe cielsko na wygodnej męce
tam w ogłuchłych na głos mój uliczkach paryża
smagłą twarz ku wschodowi wykręcę
idą orszaki żałobne pod lasem gromnic
krążą jak kruki w moim kamiennym teatrze
powiadają mi przechodnie zapomnij
namawiają mię ja czuwam i patrzę
oto pieśni jako powój na kijach
zła trucizna juljusza i adama
jam trwał kiedy każdy przemijał
i jam jeden swego bólu nic skłamał
czarne maki w skorupach dzbanów
wiatr żałobny płynie na cyprysach
ciało w trumnie drżącą struną fortepianu
skierowane prosto w przyszłość jak spisa
pieśń bezdomna zabłąka się znajda
której nikt po imieniu nie zawoła
świstu szabel nie uchwycić w brzęku kajdan
ani ludzi odszukać w archaniołach
laurowym nie wydrzesz się gajom
rozpostarty na gwiazdach jak na dzidach
tylko dojrzysz samotny konając
skamieniałe źrenice norwida
Józef Łobodowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz