Pożar w górach
Jelenie skakały jak zdmuchnięte liście
W dymie przed gromką falą niskiego pożaru.
Myślałem o stworzeniach które nie zdążyły.
Piękno nie zawsze jest wdzięczne, pożar był piękny, strach
Jeleni był piękny. Kiedy znów przyszedłem
Na czarne zbocza skąd odbiegł płomień, orzeł
Siedział na kikucie spalonej sosny,
Wzgardliwy, obżarty, w płaszczu swoich bark, zwiniętej burzy.
Przyleciał tu z daleka na dobre łowy,
Za naganiacza miał pożar. Bezlitosne niebo,
Błękitne, bezlitosne wzgórza, czarne,
Ciemnopióry wielki ptak sennie bezlitosny między nimi.
I myślałem, gorzko, ale całym sobą,
Że zniszczenie, które przynosi orła z nieba jest lepsze niż litość.
Robinson Jeffers
przełożył Czesław Miłosz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz