Sam jestem, goły...
(2 przekład)
Sam jestem, goły, bosy
I bez ognia.
W niebie wrzosy polarne
Na wieki – do dnia.
Tej bladej nocy daję
Wiersze moje.
Ona przyjmuje wszystko,
Wybacza, koi.
Oskrzela mróz rozdziera,
Tnie usta, twarz.
Kamyki lodu z potu, łez
Wyciska marsz.
Układam głośno wiersze.
W noc krzyczę je.
A wokół głuche, straszne,
Milczące pnie.
Odpowiedź śle mi echo
Z dalekich gór.
Oddycham znowu lekko,
Słów chłonąc chór.
Warłam Szałamow
przełożyła Anastazja Tymińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz