Sobowtór
Śpiewam dla ciebie tę pieśń, Kolombino.
Gwiazd na niej piętno – posępnych i bladych:
Tylko gdy błazna mam strój – Arlekina,
Pieśni podobne potrafię układać.
Dwu nas się włóczy po gwarnym bazarze,
Obu nas kostium okrywa błazeński.
Ej, ludzie, głupców przypatrzcie się parze,
W dzwonków beztroskie wsłuchajcie się lęki!
Lecz wyprzedzają mnie mówiąc: „Przechodniu,
Taki jak i ja inni! Za tobą
Idzie, do ciebie ni krzty niepodobny,
Żebrak zgarbiony o kiju i z torbą”.
Kto nas spojrzeniem przelotnym obdarzy?
Kto, że we dwoje idziemy – odgadnie?
„Wkrótce!” - zgrzybiały powtarza mi starzec,
Ja zaś: „Więc chodźmy!” - powtarzam bezradnie.
Gdy obojętnie przechodzień popatrzy -
On się uśmiecha, ja – miotam się w szale;
„Nudno mi, duszno mi” - wołam w rozpaczy,
On zaś powtarza: „Nie puszczę. Idź dalej”.
Gdzie na ulicę, na ciżbę, co wrzeszczy,
Wyjrzy i zniknie twarzyczka różana -
Tam z tłumem ludzi do sklepu nareszcie
Wejdę, Arlekin. I starzec tuż za mną.
O, jeśli tylko dostrzegą, dostrzegą,
Zajrzą za szmaty jaskrawe, w me oczy -
To obok wzroku, być może, mojego
Inny spotkają – mój własny, lecz drwiący!
Okno błękitne... To jej – Kolombiny!
Wieczór różowy, gzyms ciepły i senny...
Trwamy w uścisku, my – dwa Arlekiny,
Mody i stary, w uciesze śmiertelnej!...
Ale rozdzielcie nas! Każdy to widzi:
Oczy – te same, choć różne są szaty!...
Stary – urąga wam, tępo z was szydzi,
Młody – jest czułym, oddanym wam bratem!
Tam w oknie – ponad różowe wieczory,
Tam w górze – ponad dzień promienny świeci!
Tam Kolombina! O ludzie! Potwory!
Wy mnie zrozumcie! O, bądźcie jak dzieci.
Aleksander Błok
przełożył Eugeniusz Żytomirski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz