Rozebrana ballada - Cyprian Kamil Norwid

Rozebrana ballada

I
Ani jej widzieć wieczorem, ni z rana,
Bo rozebrana...
Alfred Boucher
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Więc śpi zapewne! - niech raz rzekną szczerze
Służebne panny,
Lub że, gdy wstawa i nim się ubierze,
Używa wanny.

II
Tymczasem szwaczek trzy stoi z pudłami
I szewców sporo,
Co, nic nie widząc, swymi domysłami
Miary Jej biorą.

III
Tymczasem dzieci o rannej godzinie
Gdzieś do szkół idą;
Oracz wywleka pług, i Wisła płynie,
I Warta z Nidą.

IV
Błogi jest pejzaż, błogą woń poranna,
Gdy wstają zorze -
Ale cóż, kiedy ona, rozebrana,
Wyjrzeć nie może!

V
Świat na to rzecze: "Niech się ubierze
Na trzy sposoby:
Zachodnio-wschodnio-pstre weźmie odzieże
Lub wór żałoby!..."

VI
To ja gdy słyszę, mam zdanie odmienne
O Rozebranéj:
Wszakże nieskryte jest, a tak promienne
Łono Dyjany!

VII
Akteon blednie blaskiem uderzony,
Nie cofa psiarni trąb hałas;
Hyperbolejski las drży przerażony,
Jak wiotki trzęsąc się szałas...

VIII
Gdy ona przecie bez zbroi - bez togi -
Pełna powagi i krasy,
Pamiętna tylko, że po wsze czasy
Tak - karzą Bogi!

Cyprian Kamil Norwid

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz